środa, 14 maja 2014

Akt 3.

Z życia Michała. Parę godzin później.
Stał przy hali i czekał, aż przyjdzie Laura. Nie wiedział jak wygląda, po czym ją pozna... Wziął ze sobą Czarka. Pies był prezentem dla Jowity, mały labrador. Michał chuchnął. Robiło się coraz zimniej. Przechodził z nogi na nogę. Nagle, Czarek oplątał jego nogi i zaczął biec. Kubiak runął jak długi na ziemię. Sprawdził językiem usta. Nic nie krwawi, zęby wszystkie. Ktoś pomógł mu wstać.
- Nic panu nie jest? Zobaczyłam jak pan upada, a potem ten pies do mnie przybiegł. Może coś pana boli?- zapytała blondynka. Urocza blondynka. 
- Wszystko ok. E, Laura?- odpowiedział.
- Tak! Ty pewnie jesteś Michał. Miło mi cię poznać. Masz ślicznego psa. Jak się wabi?- dziewczyna przykucnęła i pogłaskała czworonoga.

- Nie jest mój. Znaczy się jest... Czarek. Chodźmy już, co?- Michał ruszył z miejsca, biorąc jedną walizkę Laury. Podczas drogi, nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Po dwudziestu minutach byli na miejscu. 
- Na górze jest łazienka. Po lewej jest pusty pokój, jest wszystko przygotowane. Hasła do Wi-Fi nie ma, także korzystaj do woli. Z lodówki także możesz sobie coś wziąć... Przepraszam, nie jestem w nastroju, pójdę się położyć. Mój pokój jest tam- wskazał na ciemne drzwi- gdybyś czegoś potrzebowała to... - Michał zamknął za sobą drzwi. Być może źle się zachował ale... Jak może inaczej się zachowywać?! Parę dni temu, jego ukochana przegrała. Było mu ciężko... Cholernie ciężko...

 Z życia Laury, parę godzin później.
- Dzię...-trzask- kuję... No cóż...- Michał, zachowywał się dziwnie. Zero uśmiechu, żadnego zainteresowania... A co gdyby Laura była oszustką? Nagle go okradła, a w śnie odcięła mu głowę? Wyrzuciła z siebie te myśli i poszła na górę. Miała wrażenie że Michał wcale jej nie chciał w tym domu. Załączyła laptopa i wpisała w wyszukiwarkę nazwę jakiegoś hotelu w Jastrzębiu. Znalazła i zadzwoniła.
 - Yy... Dobry wieczór. Ja chciałam zapytać, ile kosztuje jedna noc w waszym hotelu?
- Sto złotych. Zarezerwować?
- Yyy, nie dziękuję. Dobranoc.
Stówa? Nawet tyle nie miała! Szukała dalej... Pokoje w akademikach, pokoje dla studentów, wynajmę pokój! Jest! Coś ma!
- Halo? Kto, kto mówi?
- Dobry wieczór. Ja wiem, że jest późno, ale ja w sprawie pokoju. Czy ogłoszenie jest dalej aktualne?
- Tak, tak... Mam na imię Mira. 
- Laura. Wiesz, zależy mi na czasie... Może jutro, z samego rana?
- Czyli o..?
- Ósmej? 
- O ósmej to ja w robocie jestem. O siódmej. Ok? Szpital, wiesz gdzie jest?
- Ta, mniej więcej.
- Nie jesteś stąd, co?
- Nie... Więc o siódmej. Dzięki. Śpij dalej!
Spojrzała na zegarek. Było parę minut po dwudziestej drugiej. Nastawiła budzik na szóstą. Zasnęła.

*biiip* *biip*.
Zerwała się z łóżka i poszła do łazienki, odświeżyć się. Po paru minutach, ubrała kurtkę i udała się w stronę drzwi. A może powinna obudzić Michała? Nie, lepiej nie... W torebce poszukała kawałek kartki i długopis. Napisała krótki, lecz treściwy liścik "Mówiłam, że zostaję na krótko. Znalazłam mieszkanie, gdzie mogłabym wprowadzić się na czas bliżej nieokreślony. A przynajmniej mam taką nadzieję... Pozdrawiam i dziękuję. Za wszystko. Laura".
I wyszła.


 Z życia Michała. Godzina 09:52
Cisza. Żywego ducha. Co z Laurą? Pobiegł na górę. Łazienka pusta, pokój też. Co jest ?! Przeczesał ręką głowę. Poszedł do kuchni. Na lodówce była przypięta kartka. 
- Ku*wa! Zachowałem się jak bydlak!- krzyknął. Nie ma z nią żadnego kontaktu, nie wie co się z nią dzieje... O której poszła? Telefon. Gdzie do cholery jest jego telefon?!
- Yy, to pani. Dzień dobry.
- Witaj Michałku. Posłuchaj, pogrzeb Jowitki jest jutro o godzinie 09:30 w kościele. Przyjdziesz?
- Tak. Będę. Dzię...kuję. 
Rzucił telefonem o podłogę. Nie rozbił się. Może to znak, że gdzieś powinien zadzwonić? Jasne! Będzie płacił fortunę, ale jego przyjaciel powinien o tym wiedzieć...
- Zbyszek?
- Stary, jak dawno się nie odzywałeś! Co u ciebie?
- Jowita nie żyje...
- Ha ha! 1 kwietnia za parę miesięcy!
- A słyszysz że żartuję? Nie żartuję ku*wa! Zbyszek... Nie daję rady...
- Dziku! Uspokój się! Jak to się... ja pierd*le! Nie mogę w to uwierzyć...
- Uwierz. Miało być dobrze, ale stało się inaczej. Przyjedziesz?
- Postaram się. Misiek trzymaj się. Zapiszę to na mój koszt.
- Nie no, spokojnie. Dzięki, że odebrałeś. Nawet nie zapytałem co u ciebie...
- Po staremu. Słuchaj, muszę lecieć. Dzięki Michał. Trzymaj się. Cześć.
Znowu cisza. Miał jej dość. Wziął pilot od wieży stereo i włączył muzykę jak najgłośniej się da. Nareszcie! Nie zauważył nawet Czarka, który biegał jak szalony wokół niego. Ściszył. Poczuł się o niebo lepiej.
- Chodź Czarek. Idziemy się przewietrzyć...


_____________________________________________
Koniec ;) wczoraj nie dałam rady, dzisiaj trochę luzu, jutro też będzie ciężko. Pozdrawiam ;)

P.S. Mało was.. Nie komentujecie. Smutno :)     
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz