poniedziałek, 12 maja 2014

Akt 2.

Z życia Laury. Dzień drugi.
Z kościoła, prosto pojechała do domu, przebrać się, zapakować parę potrzebnych rzeczy, suknię także zabrała ze sobą. Wierzyła, że jeszcze jej się przyda... Potem, pojechała prosto na dworzec. Warszawa, Kraków, Gdańsk,Szczecin, Rybnik... Rybnik? A gdzie to? Włączyła internet w komórce i zaczęła czytać. "Miasto położone na Górnym Śląsku...". Super! Zakupiła bilet, na najbliższy pociąg. Miała nadzieje, że Janek nigdy jej tam nie znajdzie. Podróż trwała kilka godzin. Nie uroniła ani jednej łzy! Przyjechała na dworzec. Udała się do miejsca, gdzie mogłaby coś zjeść, i dalej poszukiwać swojego miejsca. Wybrała galerię handlową, a w niej znany fast food. Usiadła przy stoliku i zaczęła obserwować ludzi przychodzących i wychodzących. Paczka znajomych, małżeństwo z dziećmi, nawet starsza pani, która czekała na młodą kobietę. Może to jej córka? Zastanawiała się, co dalej zrobić. Czy udać się do jakiegoś hotelu? Właśnie, tylko jakiego... Czy może jechać dalej, przed siebie...
- Przepraszam- zagadnęła do młodego chłopaka. Był z kolegami.- Można się o coś zapytać?
- Jasne, siadaj! Więc, o co chodzi?- odpowiedział jeden z nich, z uśmiechem na ustach.
- Jest obok Rybnika, jakieś miasto, gdzie mogłoby... hmm... się zostać na dłużej?- zapytała. Jej zdanie było nieskładne, niedopracowane... I pomyśleć, że chciała zostać nauczycielką...
- Haha, a co Rybnik nie odpowiada? Dobra, dobra... No nie wiem, Żory, Wodzisław... O! Albo Jastrzębie! Tak, Jastrzębie będzie ok- chłopak potrząsnął głową.
- A jak się tam dostać? Pociągiem?
- Nie no! Autobusem. Może odprowadzimy cię na przystanek, co? Powiemy co i jak...- zaproponował ten, po jej lewej.
- Ok. Ale... zależy mi na czasie...- odpowiedziała lekko się uśmiechając.
- Aaa, to zrobimy tak. Wy tutaj na mnie poczekacie, albo spotkamy się w kinie już, a ja pójdę odprowadzić yy...
- Laurę- dokończyła dziewczyna. Reszta paczki, zgodziła się. Droga upłynęła im w milczeniu. Po paru minutach, byli już na miejscu.
- Więc tak, tutaj masz numer autobusu. Następny jest za... o, fajnie, 15 minut. Powiedz, że chcesz jechać do szpitala. Stamtąd o ile dobrze się orientuję, pójdziesz na halę i gdzieś powinien być jakiś hotel. Powodzenia!- i odbiegł. Dziwne, ale miłe! I tak, zaczęła się jej przygoda z Jastrzębiem...

 Z życia Michała. Dzień drugi.
 Otworzył oczy. Była godzina 09:30. Obok budzika, zdjęcie Jowity. Jowita... Jowita... Jowita... Jowita nie żyje... Nie ma jej... Przegrała... Za dwa dni pogrzeb... Nie da rady... Jowita... Jowita...
Spojrzał w drugą stronę. Obok, leżał Czarek. Patrzył na niego oczami, które wiedziały, że coś jest nie tak. Że jego pani już nie wróci do domu, nie da mu karmy, nie naleje wody, nie rzuci żółtej piłeczki...
- Wiem Czaruś, wiem... Tęsknisz za nią tak samo jak ja...- Michał pogłaskał go po łebku. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Zerwał się na równe nogi. Jasne! Przecież jest w jej mieszkaniu... Do środka weszła mama dziewczyny, ubrana na czarno. Popatrzyła na niego przez chwilkę, a potem zamknęła za sobą drzwi.
- Jowitka mi mówiła, że masz klucze... Zrobisz mi kawę?- zapytała, zdejmując płaszcz.
- Oczywiście. Może jest pani głodna...
- Nie, jadłam już. Chciałam zabrać parę jej rzeczy, zdjęć... Dziękuję, że wczoraj zadzwoniłeś... O której dokładnie się to stało?- zapytała ponownie, nie patrząc mu w oczy. W dłoni trzymała chusteczkę, pomiętą, pewnie mokrą od łez.
- Parę minut po czternastej. Ja też chciałem uporządkować jej rzeczy... Ona... Poprosiła mnie, abym tutaj zamieszkał, jednak... Nie wiem czy potrafię. Za dużo wspomnień...- odpowiedział, przysuwając mamie dziewczyny kubek.
- Dziękuję... Michaś... Proszę cię, uprzątnijmy to razem... Powspominamy trochę...-chwyciła go za rękę. Siatkarz pokiwał głową. Udali się do sypialni. Powoli otworzył szafę. Perfumy. Masa perfum. Jej mama przyniosła wielkie worki. Zaczęli. Każda z części garderoby, miała swój własny epizod. Podawał kolejne rzeczy mamie, a ona albo się śmiała, albo zaczynała płakać. On też pamiętał parę ubrań: czerwona bluzka z napisem "HOPE", miała ją kiedy pierwszy raz się spotkali. Przyszła na mecz, z koleżanką. Od razu ją zauważył, zdezorientowana, nie wiedziała do końca komu kibicować... Niebieskie jeansy, ich pierwsza randka... Ciemna, flanelowa koszula, randka numer pięć, którą potem zdejmował jak szalony, w jego mieszkaniu... Koszulka meczowa, z jego numerem, lecz zamiast jego nazwiska,był napis "Jowita". Ze wspomnieni wyrwał go głos kobiety.
- Michaś... Mogę zatrzymać coś dla siebie?- zapytała, ocierając oczy. Znowu...
- Jasne! Ja nawet wiem co...- podszedł do szufladki. Trochę pogrzebał i wyciągnął zdjęcie z zeszłorocznych wakacji w Turcji. Kapelusz na głowie, okulary przeciwsłoneczne na nosie... Później, otworzył pudełko po czekoladkach, gdzie miała swoją biżuterię.- Proszę... To jest jej zdjęcie, a to, jest jej naszyjnik. Zawsze go nosiła, więc myślę, że jak najbardziej będzie o niej przypominał...- podał jej to, co miał w ręku, i dalej czegoś szukał. 
- Michałku, nie masz jakiejś bransoletki? Chcę, abyś ty miał ten naszyjnik i nosił go jak najczęściej... Ja wezmę to zdjęcie, i myślę, że to wystarczy. Dziękuję ci...- kobieta podniosła się z ziemi, i udała się do wyjścia. Kubiak czym prędzej zapiął go. Podbiegł do drzwi.
-Proszę pani! Zostaje jeszcze kwestia mieszkania i Czarek... Znaczy się, mam nadzieję, że będę mógł go zatrzymać, przywykłem do niego...- zaczął.
- Oczywiście, a mieszkanie... Zrób co chcesz. Nie będę cię winić ani za to że tu mieszkasz, ani za to, że go sprzedałeś. Do widzenia Michał. Trzymaj się i... Do widzenia- kobieta zatrzasnęła za sobą drzwi. Poszedł do kuchni i wziął z lodówki wodę. Załączył laptopa i zamieścił ogłoszenie w internecie. "Poszukiwany lokator/lokatorka. Mieszkanie w Jastrzębiu. Dzwonić pod numer..." i położył się spać.

Z życia Laury. Parę godzin później.
Siedziała w kawiarni, z walizkami i czekała na jakiekolwiek wiadomości, dotyczącą mieszkania. I pomyśleć, że w ciągu jednego dnia wyjechała z rodzinnego miasta i jeszcze szuka nowego miejsca zamieszkania... Wiadomość! Jest! "Poszukiwany lokator/lokatorka...". Zielony przycisk i...
- Tak?
- Dzień dobry... Znaczy się, dobry wieczór. Ja w sprawię ogłoszenia o mieszkanie.
- Tak szybko? Nie spodziewałem się...
- Wiem, że może pan chce się zastanowić, ale, gdybym mogła chociaż na tą noc, bo... nie bardzo mam gdzie się podziać. 
- Oo, więc o to chodzi... A hotele?
- Tak naprawdę to jeszcze nie szukałam, jestem zmarznięta, głodna i... zmarnowałam sobie życie. Chyba. W sumie, nie. Koniec o mnie, bo to dołujący temat.
- Na jedną noc. Na razie, a potem... zobaczy się.
- Dziękuję! Może się gdzieś spotkamy?
- Przy hali sportowej. Wiesz gdzie to?
- Tak, jasne! Dziękuję panu bardzo!
- Michał. Mów mi Michał...
- Laura. Do zobaczenia...

_________________
Koniec rozdziału drugiego. Bardzo późno, bardzo dużo nauki, bardzo przepraszam. Dłuższy niż wczoraj i mam nadzieję, że lepszy... Pozdrawiam, dobranoc :) 

1 komentarz:

  1. jak Rybnik nie może odpowiadać?! aa może Jejko ? :D ooo ;d ahha ;d dłuższy *.* ii tak pisz :D

    OdpowiedzUsuń