piątek, 1 sierpnia 2014

Akt 23 i Epilog.

Laura.
Obudziła się o dziesiątej. Nie pamiętała, żeby mogła tak długo spać... Poczuła oddech Michała na jej szyi. Jeszcze narzeczonego... Za tydzień, wszystko się zmieni... Wszystko! Odwróciła się na drugi bok, lecz Kubiaka tam nie było... Nie było go nawet w łóżku! Za to była... Czara.
- Piesku! Co ty tutaj robisz?- prawdę mówiąc, przestraszyła się czworonoga. Spodziewała się zupełnie innej osoby... nie, inaczej... innego ssaka leżącego obok niej. Dokładnie w tym samym momencie usłyszała trzask drzwiami i zbiegła na dół.
- Nie śpisz już...- usłyszała głos, który koił największe zmartwienia... 
- Gdzie byłeś?
- Znalazłem kupców dla naszych małych psiaków. Zadzwoniłem też do Miry, powiedziała, że odbierze swojego w dniu ślubu. I miała do przekazania bardzo ważną wiadomość...- odpowiedział Kubiak przytulając do siebie Laurę i całując ją w czoło.
- Mianowicie..?
- Mianowicie... Ona i twój kuzyn Adam... Znaleźli wiele wspólnych tematów do rozmów...
- Mira i Adaś są razem?!- krzyknęła i w odpowiedzi zobaczyła kiwnięcie głową. Westchnęła i poszła do kuchni, przygotować sobie kawę zbożową.
- O popatrz!- powiedział Michał siadajac na kanapie.- jakiś program na MTV\ o nastoletnich matkach... Szczerze ci powiem, że te dziewczyny są bardzo odważne, że zostały matkami w tak młodym wieku! Gdybym ja teraz został ojcem... No nie wiem, nie wiem... 
Michał. Ojciec. Ona. Matka. Dziecko. Rodzicielstwo. Rodzina. Dom. Praca. Obowiązek. Tyle myśli przeszło jej przez głowę, że upuściła szklankę, która rozbiła się na milion małych kawałków. Patrzyła na to i ciężko oddychała, nie mogąc się ruszyć. Ręce miała zaciśnięte i poczuła tylko ucisk czyichś ramion, na swoich. On. Ona. Dziecko.
- Michał, musimy porozmawiać...- zaczęła.
- Mów, mów, ja to pozbieram...- On. Ona. Dziecko. Nie mogła wydusić z siebie słowa. On. Ona. Dziecko... Usłyszała dźwięk szkła wpadającego do kosza. 
- Co się stało?- zapytał.
- Michał, muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Michał... Bo ja... Ja... Ja je...- dźwięk jego telefonu. Odebrał. Chwała Bogu! Odetchnęła. Przecież to tylko jej się zdaje. To nie jest prawda!
- Przepraszam cię skarbie, ale obowiązkowy trening! Porozmawiamy później ok?- zapytał i czule pocałował Laurę, po czym zabrał kluczyki, naciągnął na siebie kurtkę i wyszedł, trzaskając drzwiami. Nie wrócą do tej rozmowy. Ani dzisiaj. Ani jutro... Ani wcale...



Tydzień później. Ślub Michała i Laury.
Michał.
- Jak myślisz... Jak będzie wyglądać?- zapytał Kubiak swojego świadka. 
- Pięknie! Ok, obrączki mamy... Możemy jechać... Jej ojciec poprowadzi ją, tak?- spytał Bartman poprawiając sobie krawat.
- Tak. Wiesz, przed ślubem chciała o czymś ze mną porozmawiać, ale jakoś do tego nie doszło. Mam nadzieję, że się nie rozmyśliła! No dobra... Żegnaj kawalerski stanie! Witaj upragniona żono!- powiedział i wsiadł do samochodu. Tak jak zaplanowali, Michał zobaczy Laurę dopiero w USC. Ceremonia miała się odbyć dopiero za godzinę. Siatkarz usiadł na fotelu pasażera. Nie spieszyli się. Nagle Michał poczuł coś, co nie dawało mu spokoju.
- Zatrzymaj się!- krzyknął. Zbyszek, ze zdziwioną miną zjechał na pobocze i zgasił silnik.- Zawróć i jedź na cmentarz! 
Po chwili byli na miejscu, a Kubiak wybiegł z samochodu i podbiegł pod grób Jowity.
- Dobrze robię?- zapytał, jakby sam do siebie, lecz chciał, aby ona to usłyszała. Żeby odpowiedziała... Jakoś! Silny podmuch wiatru o mało go nie przewrócił, lecz wypadł mu z kieszeni portfel. Otworzył go. Zobaczył zdjęcie Jowity, które trzymał zaraz obok zdjęcia Laury. Wyciągnął go. Obejrzał dokładnie i odwrócił na drugą stronę. To co zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Na odwrocie zdjęcia, pięknym pismem, było napisane "Tak!- jako odpowiedź na wszystkie pytania, po mojej śmierci...". Wiedział! Już wiedział! Tak! Wszedł z powrotem do samochodu i kiwnął głową, że można jechać. Stawił się u urzędniczki. Pomimo tego, że nie był człowiekiem wierzącym, teraz, czując, że Bóg zesłał mu Laurę, podziękował Mu. Odwrócił się. Była tam. Szła prowadzona przez swojego ojca. Wyglądała... Pięknie! Przepięknie! Fenomenalnie! Zjawiskowo! Zbliżała się coraz bardziej i w końcu przyszła. Uśmiechnęła się bajecznie. 
- Pięknie wyglądasz!- powiedział. Zobaczył łzę na jej policzku. 
- Wiesz...- powiedziała szeptem- Byłam na cmentarzu. Zapytałam się Jowity, czy mi ciebie odda. I przybiegł do mnie jakiś chłopiec. Dał mi róże. I to był jakiś znak...
Słowa urzędniczki nie docierały do niego. Patrzył na nią osłupiały, wiedząc, ze za chwilę, stanie się jego małżonką. Dopiero, kiedy zaczęło się składanie przysięgi małżeńskiej, opamiętał się.
- Proszę powtarzać za mną.- powiedziała urzędniczka. 
- Świadomy praw i obowiązków...
- Świadoma praw i obowiązków...
- Wynikających z założenia rodziny...
- Uroczyście oświadczam...
- Że wstępuję w związek małżeński...
- Z Laurą...
- Z Michałem...
- I przyżekam...
- Że uczynię wszystko...
- Aby nasze małżeństwo...
- Było zgodne...
- Szczęśliwe...
- I trwałe...
- Wobec zgodnego oświadczenia obu stron, złożonego w obecności świadków, oświadczam, że Związek Małżeński Pani Laury i Pana Michała został zawarty zgodnie z przepisami. Jako symbol łączącego państwa związku wymieńcie proszę obrączki- Michał spojrzał na Zbyszka, który gorączkowo zaczął szukać obrączek w wewnętrznych kieszeniach marynarki. Chłopak zbladł, a Bartman, uśmiechnął się podstępnie i sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając dwie obrączki. Poczuł jak małe kółeczko przesuwa się po jego palcu... Wyszli z USC, już jako państwo Kubiakowie. Gratulacji nie było dużo, bo zjawiło się tylko parę osób. Kiedy zaprosili wszystkich do domu, na małe przyjęcie, Laura oparła się o Michała.
- Laura?! Co ci jest?- zapytał chwytając ją za ramiona. Wszystkie twarze zwróciły się w ich stronę.
- Nie, nic... Ja tylko...- zemdlała. Utonęła w jego ramionach, który szybko przeniósł ją do samochodu i razem z Asią i Zbyszkiem, pojechali do szpitala. Poprosił Mirę, aby zaopiekowała się gośćmi...


Laura.
Obudziła się na szpitalnym łóżku, w sukni ślubnej. Michał trzymał ją za prawą rękę i gładził ją po obrączce. To nie była zwykła szpitalna sala.
- Tak... Już jestem... No dobrze. Pani Lauro, proszę się rozebrać, zrobimy USG.- powiedział doktor, a Asia pomogła rozebrać się dziewczynie... Położyła się na łóżku. Michał był wpatrzony w ekran monitora, lecz ona wiedziała co za chwilę usłyszy. On. Ona... Dziecko...
- Tak... No, proszę. Tutaj mamy państwa dziecko...- zaczął lekarz.
- Jakie dziecko?- powiedział Michał i spojrzał na Laurę. Szybko odwróciła głowę.
- No wasze dziecko! Chyba nie muszę panu tłumaczyć, jak do tego doszło... Siódmy tydzień, jeszcze tylko 32! Gratuluję serdecznie!- wyszedł. Udało się jej na niego spojrzeć, był zszokowany.
- To my wyjdziemy... Chodź Zbyszek!- powiedziała Asia.
- O tym chciałaś porozmawiać?
- Nie miałeś czasu... Nie chciałam ci nic mówić... Myślałam, że dopiero jak się zdecydujemy na dziecko... Ale wiedziałam, że już jest za późno. Chciałam to jakoś ukryć... A ty mówiłeś, że to będzie trudne, wychowanie...- rozkleiła się...- no i że się nie będziesz cieszył...
- Co ty wygadujesz? Nie powiedziałem tak! A teraz? Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę! O kurde! Będę ojcem!- krzyknął i mocno uścisnął Laurę. Dziewczyna rozpłakała się, lecz uśmiechnęła. Tak! Będą rodzicami!


25 październik. 
Michał.
Nie chcieli znać płci dziecka. Laura wyglądała kwitnąco, a brzuszek, który jej towarzyszył był jej świetnym dodatkiem. Całował go każdego ranka i każdego wieczoru. Uwielbiał dotykać go i czuć, jak jego syn, lub córka kopie. Laura, jak to kobieta w ciąży, miała czasem swoje humorki, które znosił bardzo dzielnie. Wybrali także rodziców chrzestnych- brata Michała oraz Asię. Z radością wyczekiwali i odliczali do przyjścia na świat swojego potomka. Tak było, do dwudziestego piątego października.
Obudziło go szarpnięcie za ramię. Było po pierwszej. Przetarł twarz ręką i zobaczył Laurę, siedzącą na brzegu łóżka.
- Zaczęło się...- powiedziała i mocno krzyknęła. Poczuł się, jakby fala lodowatej wody uderzyła go prosto w twarz. Ubrał się w oka mgnieniu. 
- Termin jest za... za 5 dni!- powiedział i pomógł wstać Laurze, która oddychała szybko, a po jej czole spływały kropelki potu. 
- Czasami tak jest, że zaczyna się wcześniej!- krzyknęła, a po chwili zrobiła to jeszcze raz, krzycząc z bólu. Pomógł jej wsiąść do samochodu i pobiegł po torbę. W między czasie wysłał SMS do Zbyszka i Miry o treści "Zaczęło się! 3mcie kciuki!". Kiedy podjechali do szpitala, od razu wzięli ją na porodówkę. Michał wolał zostać na korytarzu, lecz słyszał, jak jego żona wyje z bólu. Po dwudziestu czterech minutach, ginekolog zaprosił go do sali. Laura trzymała na rękach małe dziecko i ocierała łzy i pot.
- Spłodziłeś... śliczną córeczkę!- powiedziała i pokazała mu ich dziecko.
- Jaka ona jest maleńka... Cześć skarbie!
- No, no, no! 10 punktów w skali Apgar, trzy kilo, trzysta gram i 53 centymetry! Gratulacje!- powiedziała położna i wyszła z sali.
- Jak damy jej na imię?- zapytała Laura patrząc mu prosto w oczy.
- Może damy jej na imię Pola?- zapytał.
- Mam lepszy pomysł... Jowita.




Epilog.
3 lata później. 
Laura.
Poranne światło musnęło jej twarz. Otworzyła oczy i zerknęła na zegarek. Ósma i trzy sekundy.
- Ale miałam dziwny sen!- powiedziała sama do siebie i zaczęła mówić dalej.- Śniło mi się, że nie wyszłam za Janka i poznałam jakiegoś siatkarza! Wzięliśmy ślub! A potem urodziła nam się córka! Naprawdę, dziwny sen...- wzięła głęboki oddech.
- To nie był sen kochanie...- odwróciła się na drugi bok. Siatkarz leżący obok niej, to był jej mąż. To był jej Michał. Nagle do pokoju wbiegła mała dziewczynka. Blondynka. Po mamie.
- Mamo, mamo!- zaczęła.
- Co się stało Jowitko?- zapytała Laura tuląc do siebie dziecko.
- Pola się obudziła!- powiedziała Jowitka trochę sepleniąc. Kobieta uśmiechnęła się i wzięła małą na ręce, dając jej buziaka w policzek. Podeszła do kołyski, gdzie spała czteromiesięczna dziewczynka, o imieniu Pola. 
- Cześć słoneczko!- uśmiechnęła się i pogładziła niemowlaka po policzku. Poczuła, że ręce jej męża oplatują jej biodra.
- Witam moje trzy piękne panie! Mówiłem wam już kiedyś, że was mocno kocham?- zapytał Michał.
- Mówis nam to codziennie tatusiu!- mała zaplotła ręce na szyi ojca. Laura przypatrywała się temu i dziękowała, za to co ma. Za te szczęście, którym napaja się każdego dnia. Za ludzi, których ma dookoła. Za męża, którego z dnia na dzień odkrywa i kocha wciąż na nowo. Za dwie córeczki, które wywróciły jej życie do góry nogami. Za to, że zmarła Jowita, oddała jej Michała. Za to, że jej rodzina, ma się dobrze i zdrowo. Za to, że Mira i Adam spodziewają się dziecka. Za to, że Konrad i Karolina skończyli szkołę i planują ślub. Za to, że jej rodzice są zdrowi. Za wszystko. Za szczęście!



_________________________________________________________
serce płacze, mózg ma tyle innych pomysłów... 
"To już jest koniec! Nie ma już nic! JesteśCIE wolni! Możecie iść!" 
Nie mam pojęcia, czy to co pisałam, było sukcesem, czy totalną klapą. Dziękuję wszystkim za miłe słowa, za wsparcie no i za bycie!
A teraz, parę szczegółów, które zmieniłam :D
- Laura i Michał mieli się poznać przez Czarę. Ale zupełnie nie tak, jak to było tutaj ;d
-  Laura miała wyjść za Janka, który miał zginąć w wypadku samochodowym.
- Ojciec Laury miał umrzeć dwa miesiące przed ich ślubem.
- Piotrek i Mira, mieli być razem.
- A Mira, miała się zaćpać. 
- Drugim dzieckiem Laury i Michała miał być syn! (ale nie mogłam znaleźć dobrego imienia XD)
-  na szybko zmieniałam przysięgę małżeńską :D (bo napisałam kościelną, a wiadomo, że miała być z USC)
- przez swoją głupotę, nie zauważyłam, że WSZYSCY siatkarze JW mieszkają w Żorach... 
- Karolina miała rzucić Konrada
No i to tyle :)  Pomysł na nowy blog już jest, nie wiem tylko kiedy powstanie :) W razie czego, napiszcie mi kontakt do was , bo jak się spodobała moja twórczość, to fajnie będzie mieć nowych czytelników :)
Pozdrawiam :*
Całuję :*
To koniec :*
Paaaaa :*

P.S. Z jakim sportowcem ma być kolejny blog? :( Pełne imię i nazwisko poproszę ;d
P.S.2. Czy tylko mnie wkurwia ! zakodowanie MŚ?